sobota, 11 stycznia 2014

nimfomankavol1.

Na długo przed pojawieniem się jakichkolwiek konkretnych informacji na temat Nimfomanki, w Internecie wrzało. Słychać było głosy, że Von Trier sięga po chwytliwy temat, który przyciągnie do kin tłumy, wywołując burze na filmowych forach. Ja na Nimfomankę czekałem naprawdę mocno. Pełen entuzjazmu i ciekawości udałem się na przedpremierowy pokaz pierwszej odsłony.





Subtelny napis, wprowadzający do pierwszej części, dłuższa chwil zaciemnionego ekranu i wreszcie reżyser zabiera nas, w marszowym rytmie Rammstein, na deszczową ulicę opuszczonego miasta. Długie ujęcia detali w połączeniu z powolną pracą kamery, wprowadzają nas w klimat niepokoju. Historia zaczyna się od mocno teatralnego spotkania, głównej bohaterki, pobitej, leżącej na ulicy Joe (Charlotte Gainsbourg) z samotnym starszym mężczyzną o przyjaznych rysach twarzy (Stellan Skarsgård). Seligman (wkrótce poznajemy jego imię) zabiera Joe do swojego mieszkania i przy kolejnych kubkach herbaty z mlekiem nawiązują rozmowę, w której bohaterka opowie mężczyźnie historię swojego życia. 

Akcja filmu rozgrywa się na dwóch płaszczyznach. Pierwsza, mocno minimalistyczna i stonowana, to rozmowy między Seligmanem i Joe. Nasycone mniej, lub bardziej sprytnymi alegoriami, trzymające poziom, świetnie odegrane epizody. Bohaterowie płynnie przechodzą od pierwszych doświadczeń seksualnych Joe do wędkarskich pasji Seligmana. Wykształcony mężczyzna zaskakuje szerokimi horyzontami,  często nawiązując do sztuki, literatury, ciągu Fibonacciego, czy kompozycji Bacha, podczas gdy bohaterka, ze spuszczoną głową za wszelką cenę stara się go przekonać o marności swojego życia. Reżyser momentami serwuje nam serię kulturowo-społecznych obrazków, ilustrując spostrzeżenia doświadczonego Seligmana, który już od pierwszych chwil nie potępia bohaterki, próbując zrozumieć jej zachowania i w jakiś sposób dać ukojenie jej skołatanej naturze. Autor sprytnie tłumi mocne wyznania bohaterki, często zabawnymi i oderwanymi od tematu docinkami rozmówcy, perfekcyjnie balansując na granicy mocnego dramatu psychologicznego, a pełną groteski komedią traktującą o przewrotnej ludzkiej naturze. 

Druga strona obrazu to epizody z młodości głównej bohaterki. Całość zawierać ma się w ośmiu rozdziałach (w pierwszej części poznamy pierwsze pięć). Rolę Joe z młodzieńczych lat śmiało odgrywa debiutantka - Stacy Martin. Poznajemy małą Joe odkrywającą swoją seksualność, jej relacje z ojcem (Christian Slater), młodzieńcze szaleństwa, początki nałogu. Całość okraszona jest niby mocnymi scenami seksu, jednak podobnie jak w przypadku pokoju Seligmana, we wspomnieniach z życiorysu młodej Joe nie brak humoru, powodującego niejednokrotnie wybuchy śmiechu na sali, nawet w momentach, gdy ekran kipi erotyzmem. Von Trier bezpardonowo prześmiewa intymne aspekty ludzkiej natury, niepokojąc widza i igrając z jego poczuciem estetyki i moralności. Obraz balansuje pomiędzy głębokimi dekadenckimi przemyśleniami rannej Joe, a obnażaniem i drwiną z mocy ludzkiej seksualności. Kulminacją absurdu bez wątpienia zostaje mistrzowsko rozegrana scena z udziałem Umy Thurman, w której reżyser doprowadza widownię do niepohamowanego śmiechu, podczas gdy na ekranie rozgrywa się dramat rozpadającej się rodziny.


Film, oprócz kilku słabszych początkowych momentów, w których w naiwny sposób zarysowywane są relacje bohaterki z ojcem, nie nudzi, a całość dla cierpliwego i zaangażowanego widza, jest przyjemna w odbiorze. Nie zapominajmy jednak, że dzieło, mimo dużego dystansu i sporej dawki farsy, jest mocnym wielopłaszczyznowym dramatem, sięgającym w mroczne zakątki ludzkiej natury. Całość podana jest na mocno artystycznej ozdobnej tacy, w charakterystycznym dla Duńczyka stylu. Pierwsza odsłona, zamknięta audiowizualnie kapitalnym piątym rozdziałem, sprawiła, że większość widowni pozostała na swoich miejscach do momentu, gdy w marszowym rytmie Rammstein z ekranu zniknęły ostatnie napisy końcowe, podczas których, na serialową modłę, w małym okienku zaprezentowano wycinki z kolejnej odsłony. Odliczam czas do premiery części drugiej. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz